Ogłoszenia.

Kolejny post na dniach.
Informacja na facebook'u na pewno się pojawi :)
BRWI:
-dlaczego są ważne
-jak bezpiecznie regulować
-jak malować?
-najczęstsze błędy

piątek, 4 września 2015

7.Niekosmetycznie - Brak słów na ludzką znieczulice- apel!

Dziś poruszę sytuacje której nie tylko byłam świadkiem. Zdarzenie, które naprawdę mną wstrząsnęło. Nie tylko mnie bo tak samo moim chłopakiem, jego babcią, a nawet ta sytuacja doprowadziła do łez moją mamę choć była tylko słuchaczem.
Nie wiem, może za wrażliwi z Nas ludzie, a może to normalna reakcja większości, oceńcie sami po przeczytaniu tego co zdarzyło się dziś...

4 września 2015 roku.
Odkąd odwiedzam mojego chłopaka, zwróciłam uwagę na kierowców którzy przy jego domu przejeżdżają z dużą prędkością. Trochę mnie to irytowało bo nie jest to zwykła ulica, niby osiedle, po prostu jadąc tą drogą po obu stronach są domy rodzinne i samo to powinno zmusić każdego do zwolnienia. Niestety.
Około 19 wróciliśmy do Jego domu, usiadłam w pokoju którego okna wychodzą na tą ulice i nagle usłyszałam jak auto przejeżdża bardzo szybko, potem skomlenie psa. Niestety nie usłyszałam już zwalniającego samochodu. Szybko wyjrzałam przez okno i zobaczyłam na środku psa... małego, czarnego. Głowę miał na ziemi jakby ktoś go przyciskał a całą resztą wił się na każdą stronę... i nikogo dookoła. Od razu zawołałam Michała krzycząc, że pies leży na drodze i wybiegłam nawet nie zakładając butów. Psa nie było już na drodze, a ktoś stał przy bramie w domu obok i patrzał się na to co robimy ( podejrzewam, że stał tam już, gdy auto przejechało psa lub był tam wcześniej niż my wyszliśmy ) Pomyślałam, że pies uciekł lub jego właściciel go zabrał, ale zajrzałam za auto po drugiej stronie ulicy, a on leżał obok. Od razu wzięłam go na ręce, całego zakrwawionego, z ciężkim oddechem jakby wodę miał w płucach. Michał powiedział, że jedziemy do weterynarza. Jakiś facet podbiegł z przystanku, gdy szliśmy w stronę domu i powiedział, że widział wszystko i czy to Nasz pies... widział wszystko, a podszedł dopiero, gdy my się nim zajęliśmy... Wiedział, że pies został potrącony, widział, że pies skręca się z bólu i chowa się, a nie zrobił NIC. Przerażające.
Droga od domu do weterynarza w Naszym pośpiechu to może 4-5minut, trzymałam go na rękach i czułam jak jego serduszko coraz wolniej bije, a potem przestaje oddychać i jak serduszko stanęło... próbowałam uciskać klatkę myśląc, że jak będziemy na miejscu to może to jakoś pomoże go uratować. Niestety...
Gdy weszliśmy do weterynarza on od razu powiedział, że jest już po wszystkim. Oczywiście potem go przebadał żeby mieć pewność, ale nic nie dało się zrobić.
Michał zapytał czy gdybyśmy nie szukali kluczyków i byli tą minute wcześniej czy dałoby się go uratować, ale auto prawdopodobnie przejechało całym kołem po psiaku i serduszko mu pękło.
Weterynarz zaproponował Nam, że może zutylizować ciało, albo możemy sami go sobie pochować, gdzieś. 
Zutylizować.. nie mam pojęcia jak to wygląda, ale na pewno nie pozwoliłabym tego zrobić z moim zwierzakiem więc zabraliśmy to maleństwo.
Po powrocie do auta po prostu się popłakałam
Wybraliśmy dogodne miejsce, przed zakopaniem zrobiliśmy zdjęcie, nie tylko po to żeby pokazać co się wydarzyło i jakie były tego skutki, ale żeby znaleźć właściciela bo widać było, że pies nie był bezdomny.

Wróciliśmy do domu i usłyszałam jak spanikowany głos nawołuje psa. Znów wybiegłam na dwór szukając osoby, która krzyczała. Była to kobieta z dzieckiem na rękach i nie wiem czy moja mina czy informacja w sklepie, że młoda dziewczyna zabrała psa podpowiedziała jej, że coś wiem.
Od razu podbiegła do mnie i spytała: widziała Pani małego Yorka? zgubił się, proszę mi go oddać, błagam Panią.
Popłakałam się i powiedziałam, że pojechaliśmy do weterynarza, ale nie udało się go uratować.
Zaczęła krzyczeć i płakać. Prosić żeby go oddać i powiedzieć co mu się stało.
No i płakałyśmy tak razem.
Po chwili wyjaśniłam co miało miejsce, że psa zakopaliśmy za domem bo nie pozwoliliśmy go zutylizować. Właścicielka znów zaczęła płakać i prosić żebyśmy go odkopali i go oddali, że chce go zobaczyć czy to on. Poinformowałam, że mam zdjęcie i mogę jej pokazać.
Gdy je zobaczyła po prostu padła na kolana trzymając dziecko i płakała tak bardzo...tak jak w momencie, gdy traci się członka rodziny. Pako zdecydowanie nim był.
Po chwili przyjechał mąż prawdopodobnie szukał psa autem. Przez przypadek zostawił bramkę otwartą. Pies zginął po drugiej stronie ulicy. Podziękował za to co zrobiliśmy.


Kiedyś oglądałam program w TV 'Policja dla zwierząt w Houston' . Cholernie zazdroszczę tego, że istnieje tam taki rodzaj Policji. Że bronią zwierząt, chronią od cierpienia i pilnują aby sprawce wszystkiego dosięgła sprawiedliwość.
Tak naprawdę, gdyby nie ja i Michał pies zmarłby pod autem, a jego właścicielka pół nocy chodziłaby obok niego wołając jego imię...

Zawsze wstrząsają mnie historie zwierząt, którym dzieje się krzywda, ale to co dziś przeżyłam, nie życzę nikomu.
Nie rozumiem dlaczego ludzie nie pomagają... Może myślą o tym, że będą musieli ponosić koszty za leczenie zwierzęcia. Ja na szczęście o tym nie myślałam, tak jak Michał. Naprawdę byłam gotowa płacić za leczenie, operacje jeśli będzie taka potrzeba, a potem oddać psa rodzinie i nie oczekiwałaby zwrotów kosztów bo były by to słusznie wdane pieniądze.

Błagam Was ludzie. Zwierzęta też czują, kochają i cierpią. Jeśli widzicie taką sytuację reagujcie. Pomóżcie. Zwierzęta też zasługują na pomoc. A tylko my możemy im pomóc. Jakim trzeba być człowiekiem żeby przejść obojętnie, żeby patrzeć i nic nie zrobić? 
Jak można zrobić krzywdę i nawet nie zwolnić ! Nie zatrzymać się i nie sprawdzić czy da się zrobić cokolwiek.
Jeśli nie obchodzi Cię los zwierząt pomyśl o człowieku, który naprawdę je kocha i jego utrata sprawia wielki ból i jest to dla nich tragedia.

Mam wielką nadzieje, że właściciele Pako odnajdą sprawcę...

Pako [*]
Żył 8 lat w kochającej rodzinie, był jej członkiem
5letnia dziewczynka wychowywała się mając go za przyjaciela.
Zginął przez głupotę człowieka od którego nie otrzymał pomocy.


Odrobiny pocieszenia znajduje w tym, że tak jak powiedział Michał, nie zmarł na zimnych chodniku pod autem, sam, ale w moich ramionach, przytulony, w cieple, czując, że ktoś chce mu pomóc. 

Kocham zwierzęta, cierpię widząc ich ból. Są one takie bezbronne... i zdane tylko na Nas.





środa, 5 sierpnia 2015

6. Rossmann - warto wiedzieć - należy CI się produkt za 1 gr!

Halo Halo,
trochę zaniedbałam, ale naprawdę czas nie jest ostatnio moim przyjacielem.
Zajęłam się rzęsami i o dziwo jest na to nie małe powodzenie, do tego praca, ładna pogoda...
Znów pominę temat, który był obiecany aby przedstawić Wam interesującą sprawę, o której każdy z Nas powinien wiedzieć.
Zapraszam :)

Drogeria Rossmann. Znana wszystkim, kobietą i mężczyzną. Moim zdaniem jedna z najpopularniejszych drogerii jaka istnieje, a do tego w szybkim tępię powstają nowe miejsca, gdzie możemy w niej zawitać.
Robimy w niej zakupy, czasem wchodzimy po  jedną rzecz, a czasem uzupełniamy naprawdę porządnie swoje zapasy.
Osobiście jeśli nie kupuje w drogeriach internetowych zawsze korzystam z Rossmanna. No cóż, asortyment jak i ceny kuszą :)

Ale do czego dążę.
Pojechaliśmy dziś z chłopakiem do Rossmanna na większe zakupy z powodu wyjazdu na wakacje, podchodzimy do kasy, miła Pani kasuje i kasuje, rachunek rośne i rośnie... przekroczył on 200zł.
Gdy szykowaliśmy pieniążki aby zapłacić Pani kasjerka wstała, gdzieś poszła po czym wróciła z flakonikiem perfum i zapytała czy jesteśmy chętni kupić go za 1 gr.
Bez zastanowienia z chłopakiem zgodziliśmy się ( nie zwracając uwagi czy będą to damskie czy męskie perfumy, szczerze mówiąc nawet nie interesowało mnie czy to tester, w końcu za 1 gr !)
Michał z ciekawości zapytał czy zostaliśmy jakoś wybrani czy jest teraz jakaś promocja ( zapewniam, z promocjami Rossmanna jestem na bieżąco), a miła Pani na to, że do każdych zakupów powyżej 100zł można kupić coś za 1gr .
Zadowoleni odeszliśmy od kasy.

W domu chłopak rozpakowywał zakupy przyglądając się zdobyczy i okazało się:
-oryginalnie zapakowane perfumy ( no, woda perfumowana)
-naprawdę ładny zapach (przynajmniej mnie przypadł do gustu)
- perfumy Avril Lavigne

Jeszcze bardziej zadowolona tym faktem, napisałam post w grupie facebookowej do której należe ( wizaż itp) z pytaniem, czy jestem nie doinformowana taką promocją czy po prostu nie jest to nagłośnione.
Wnioski?
Wychodzi na to, że takie coś istnieje od dawna, jak nie od zawsze. Ale chyba Panie w Rossmanie 'zapominają' o tym fakcie.
Z wymiany komentarzy pod postem wychodzi, że niektóre dziewczyny raz dostawały coś za 1gr, następnym razem nie...
Podejrzewam, że trafiają się miłe Panie ( jak mnie dziś) i daje to co Nam się należy, ale też takie, które biorą produkty dla siebie skoro klient się nie upomina.  Przykre...

Mimo, że perfumy był oryginalnie zapakowane, z serii Avril Lavigne byłam przekonane że są to jedne z tańszych jakich można zakupić. Ale z ciekawości, gdy miałam dostęp do komputera wpisałam w google co trzeba weszłam na pierwszą lepszą stronę i okazuję się, że kosztują one tam około 50zł !
No to wtedy już mi szczęka opadła, że za 1 gr można kupić produkt, który ma nie niską cenę !

Dziewczyny z grupy mają zamiar zagłębić się w tą sprawę więc jeśli będę wiedzieć więcej na ten temat dam znać na pewno :)

a tym czasem proponuje upomnieć się bo nie zaszkodzi, gdy Wasz rachunek przekroczy 100zł  bo możecie zyskać fajne rzeczy, nawet jak potem nie będziecie ich używać. 

Podsumowując...
Skoro Panie w Rossmannie patrzą na swoje 4litery nie proponując Nam produktów tylko (jestem pewna) biorą je dla siebie, zróbmy to samo i zwróćmy im uwagę myśląc o Naszych 4 literach :D .
Swoją drogą to nieco dziwne... zawsze jak jest taka promocja sklep ogłasza się w reklamach : zrób zakupy powyżej iluś tam złoty aby dostać coś tam za 1 gr... a tu nic ! dosłownie zero.
I napewno wiele osób wiedząc o takiej ofercie, przy rachunku 95zł wzieli by coś dodatkowo za np 6zł żeby załapać się na produkt za 1 gr...
Sprawa zagadka !
Ale z dziewczynami będziemy ją rozwiązywać ! Czekajcie na informację :) 
Dziękuję za uwagę.
Komentarz mile widziany.

 

sobota, 11 lipca 2015

5. Przedłużanie rzęs metodą 1:1 - dlaczego zaczęłam gardzić dziewczynami bez kursu?

Hej Hej . 
Trochę zaniedbałam, ale upały, praca, a do tego rozpoczęłam kurs przedłużania rzęs metodą 1:1. 
Skoro jestem już wtajemniczona w te sprawy chciałabym się trochę podzielić, aby każdy kto to przeczyta wiedział czego wymagać, czego się obawiać i na co zwrócić uwagę. 
A więc zapraszam !

Jakiś czas temu, zauważyłam, że bardzo modne stały się rzęsy przedłużane metodą 1:1, a z czasem i nowe metody przedłużania. Obecnie na rynku jest wiele opcji więc jest w czym wybierać.
Tak więc wpadłam na pomysł, że w sumie chciałabym robić efekt wow u dziewczyn.
Potem przeglądając allegro zobaczyłam zestaw do tego zabiegu w bardzo kuszącej cenie ( coś około 100zł ) szybciutko na youtube.com, wpisałam to co trzeba i obejrzałam filmik jak wykonać przedłużanie rzęs 1:1 i stwierdziłam, że jest to niewiarygodnie proste!
Więc po co iść na kurs, wydać tyle ciężko zarobionych pieniążków jak nie pokażą mi nic więcej niż zobaczyłam na tym filmiku, a wprawę uzyskam tylko i wyłącznie ćwicząc.
Już rozmawiałam z mamą, z chłopakiem, a nawet z koleżankami. Na szczęście ! Jakiś głosik w mojej głowie powiedział STOP! . To zabieg na oczach, z klejem, różnymi preparatami, majstrowanie pęsetami przy tym bardzo ważnym i delikatnym narządzie. A ja nie chciałam być tą która narobi problemów ze wzorkiem czy też trafi na strone 'pseudo stylistki'.
Odwlekłam ten pomysł. I dziś jestem pewna, że zrobiłam dobrze.
Minęło trochę czasu, postanowiłam, że dalej chce to robić, więc znalazłam kurs, odłożyłam odpowiednią kwotę, zapisałam się i teraz wiem, że mogę być z siebie dumna, że postąpiłam mądrze i potępiam wszystkie dziewczyny, które robią to nie ucząc się wcześniej u specjalistki.
Jeśli są takie dziewczyny i nie zrobiły nikomu krzywdy - nie ma czego gratulować, chyba tylko szczęścia...
Do tego okazuje się, że atrakcyjna cena zestawu byłaby wyrzuceniem pieniędzy w błoto, ponieważ rzęsy dobrej jakości, pewne znajdziemy w odpowiednich hurtowniach.

Skąd wzięło się u mnie tak pogardliwe nastawienie do dziewczyn robiących to na własną rękę i traktowaniu koleżanek czy typowych klientek jak króliki doświadczalne?

Już tłumacze...
Gdy weszłam do sali od razu zostałam poinformowana co jest przeciwwskazaniem do zabiegu, co jest objawem uczulenia, jak zareagować w takiej sytuacji, jakie są rodzaje rzęs i jak je dopasować, dlaczego ma to znaczenie.
Następnie moja modelka położyła się na łóżku i uczyłam się odpowiednio zabezpieczać oczy aby uniknąć sklejenia górnych rzęs z dolnymi.
Moja nauczycielka razem ze mną dobrała rzęsy, opowiedziała jak uzyskać różne efekty.
To co prawda można przeczytać w internecie, ale nikt nie skontroluje samouka w domu czy dobrze zabezpieczył oczy, ani tego czy dobrych rzęs użył.
Ale dopiero w następnym etapie doszłam do tego, że to nie jest rzecz, której powinno się uczyć samemu, bez nadzoru specjalisty... 
Co prawda nie od razu bo moja nauczycielka pokazała mi jak w praktyce wygląda aplikacja rzęs i przekazała mi pęsety.
Gdy dostałam pęsety do rąk już wtedy okazało się, że nawet to nie może być byle jakie.
Sposób trzymania, kąt, ustawienie ciała, ruch nadgarstka - to wszystko ma znaczenie.
Obie pęsety są szpiczaste, jedna prosta- to rozdzielania rzęs aby mieć dostęp do tej jednej i druga zakrzywiona, którą bierzemy sztuczną, maczamy w kleju i aplikujemy.
Teraz wyobraźmy sobie, że osoba ucząca się sama, nie jest nawet świadoma, że robi to źle bo przecież nikt jej nie zwrócił na to uwagi, nikt jej nie pokazał, a gmera przy Naszym oku szukając odpowiedniego sposobu i przy okazji dziabnie powiekę, obszar pod powieką albo w ogóle wsadzi nam ją do oka....
Kolejna sprawa to klej, który zastyga w 3 sekundy. 
Jednym odpowiednim ruchem nabieramy odpowiednią ilość, Nasza nauczycielka pokazuje Nam wcześniej tą odpowiednią. Jeśli pęsety w oku Was nie przerażają to co powiecie na sklejone rzęsy lub całe oko, a co gorsza klej w oku?
Przecież ten klej trzyma sztuczną rzęsę do czasu, aż nie wypadnie ta naturalna!
Co prawda nawet specjalistce zdarzy się nabrać za dużo kleju, ale wie jak szybko się go pozbyć aby nie szkodził i nie psuł efektu.
Jak zachować się w momencie sklejenia rzęs, jak usunąć rzęsę, która źle się ułożyła... to wszystko jest nie tylko omówione, ale i pokazane.
A czy samouk wie co trzeba kontrolować podczas zabiegu? I jak to robić?  Jeśli tak to chwała mu.
Sama aplikacja rzęs to co prawda już tylko kwestia doświadczenia i wyrobienia sobie ręki, ale jeśli nie wie się tego co wymieniłam powyżej co z tego?
Jakim kosztem?

Kilka razy słyszałam od znajomych, że robiły rzęsy u koleżanki która się 'uczyła' i skończyło się tym, że straciła nie tylko te doklejone rzęsy, ale i swoje własne. Całe, dosłownie.
Pomyślałam, że to trochę wyolbrzymienie,  więc jedno z moich pierwszy pytań do nauczycielki brzmiało: czy to możliwe?
Tak, możliwe. Jeśli ktoś nie umie tego robić i sklei kilka rzęs na raz, obciążenie jest zbyt duże i rzęsy albo wypadają albo się wyrywają. 

Ściąganie rzęs to też nie zabawa. Musi być to zrobione odpowiednim preparatem. Zastanówmy się chwile nad siłą kleju... a teraz jaki to musi być preparat, że ten klej potrafi tak szybko rozpuścić.
Nie będę mówić więcej.

Po pierwszym dniu szkolenia dowiedziałam się co robię dobrze, ale przede wszystkim co robię źle, na co muszę zwracać uwagę, z czym się pilnować i biorąc w swoje ręce klientkę nie będę testować na niej swoich umiejętności. Będę je dopracowywać mając na uwadze cały czas na co muszę uważać bo będę o tym wiedziała, a nie dopiero to odkrywała.

Nie chodzi tu o to, że ten zabieg musi być tylko wykonywany w salonie i musimy wydać duże pieniądze. Absolutnie nie.

Wystarczy zwrócić uwagę  :
1. Na początku pracę stylistki, dobra stylistka obnosi się swoim dziełem, żyjemy w czasach, gdzie jedną z popularnych reklam jest profil na facebooku.
2.Czy ma certyfikat lub zaświadczenie ukończenia kursu
(czasem kurs nie kończy się certyfikatem ponieważ prowadzący nie ma do tego uprawnień.
Powinno się wiedzieć, że są też jak ja to nazywam 'pseudo kursy'. Polegają one na zebraniu grupy kursantek, wszystkie stoją i patrzą jak prowadząca omawia zabieg i go wykonuje, a potem zdążą przykleić 5 rzęs i do widzenia. Kurs skończony. Na pewna osoba z takim kursem jest lepsza niż samouk, ale za pewne nie świadczy tańszej usługi niż dobra stylistka po porządnym kursie)
3. Moim zdaniem każda porządna stylistka dba o higienę pracy. Więc jeśli wybierzemy już jakąś zwróćmy uwagę na: porządek w jej kuferku, czystość pęset i czy zdezynfekuje ręce bądź je choć umyje ( co prawda przy zabiegu przedłużania rzęs dłonie teoretycznie nie mają bezpośredniego kontaktu z oczami, ale KAŻDY zabieg kosmetyczny zaczyna się od dezynfekcji rąk odpowiednim preparatem)
4.Wskazówki dotyczące pielęgnacji rzęs, co robić, czego nie. Powinny być omówione na początku, a na końcu wypadałoby dostać instrukcję na piśmie.
Pamiętajmy, że przedłużanie rzęs to nie tylko zabieg upiększający, ale też relaksujący.

Ciekawostki.
-przedłużanie rzęs nie szkodzi Naszym naturalnym rzęsą.
Rzęsa jak każdy rodzaj włosa na Naszym ciele ma swój cykl.
`Anagen - faza wzrostu włosa
`Katagen - faza przejściowa (faza uśpienia, włos przestaje rosnąć )
`Telogen - faza spoczynku (włos nadal pozostaje zakotwiczony w mieszku włosowym, ale już powoli wysuwa się i wypada. Równocześnie zaczyna tworzyć się nowy włos)
I nic się nie zmienia w momencie doklejenia rzęsy sztucznej. Oczywiście jeśli dobrze wszystko jest wykonane.
- rzęsy np. z norki wcale nie są lepsze od rzęs syntetycznych - zostały przeprowadzone testy, które wykazały częstsze występowanie niekorzystnych reakcji u osób, których rzęsy były przedłużane z użyciem włosów zwierząt.

Jeśli jeszcze Was nie przekonałam... zapraszam do obejrzenia zdjęć pseudo stylistek :










 Skutki: brak rzęs, opuchlizna oczu ( widoczna na ostatnim zdjęciu), podrażnienie, zapalenia


Reasumując. 
Tak jak mówiłam, to nie jest makijaż, który jak nie wyjdzie zmyjemy wodą, nie można się go uczyć metodą prób i błędów. 
Do tego wiem to już na pewno, że ten zabieg nie należy do najłatwiejszych jak się wydaje.
Więc nie oszczędzajmy tych 40zł czy 60zł na tak ważnej sprawie.
Nie pozwólmy odwalać maniany pseudo stylistką !

Dlaczego ja sama nie skuszę się na coś co sama chce robić skoro to takie super?
Bo jest super! Niezaprzeczalnie, jeśli jest wykonane dobrze.
Tak więc ja nienawidzę, gdy ktoś przy mnie coś robi. Poza obcinaniem włosów (a i tak pozwalam tylko na to jednej osobie) wszystko wykonuje sama. Do tego jestem maniaczką makijażu, uwielbiam się malować i to właśnie mnie relaksuje więc rzęsy przy codziennym, pełnym makijażu tylko by się niszczyły.

Nie uważam się za specjalistkę. Może za stylistkę... tak. Pozwolę sobie nadać taki tytuł choć wiele pracy przede mną. A żeby nie było, że tylko krytykuje udostępnię zdjęcia z mojej pierwszej aplikacji rzęs na kursie.

A co Wy o tym myślicie?
Dziękuje za uwagę.

PS. Wszystko co napisałam jest moją osobista opinią i radą. Każdy może mieć swoje zdanie i postępować jak tylko chce.  :)
Zdjęcia pseudo stylistek są pobrane z grupy facebook'owej ' Beka z prac pseudo stylistek'



niedziela, 28 czerwca 2015

4.Podkład i korektor - recenzje, rady, jak, czym, dlaczego? + baza

Witajcie ponownie. 
Dziś zajmiemy się podkładami i korektorami. :) 
Niestety nie mam aparatu więc dziś posługuje się zdjęciami, które podsunął mi wujek google w grafice. 
Znów podzielę post na części więc jeśli niektóre z nich Was nie interesują po prostu je omińcie.
Aby było łatwiej zacznijmy od małej rozpiski : 
1.Recenzje podkładu
2.Dobieranie podkładu 
3.Baza
4.Sposoby nakładania podkładu

5.Recenzja korektorów
6.Po co korektor ?
7.Jak dobrać korektor?
8.Czym aplikować ?
9. Jak ?

Zaczynamy!

1.Recenzje podkładów, których używałam :
-Rimmel Wake Me Up
Jest to pokład który kosztuje  ok.41,99zł za 30ml.
Mam dobre z nim wspomnienia, ale to raczej dlatego, że mam cerę suchą.
Podkład ten jest rozświetlający, ma w sobie drobinki, które odbijają światło więc odradzałabym je osobą z cerą tłustą lub mieszaną. Występuje w 6 odcieniach, jest dość łatwo dostępny bo spotkamy go na pewno w Rossmannie i Naturze

-Rimmel Match Perfection 
Jego cena to 35,99zł również za 30ml i jak jego brat ma do zaoferowania 6 odcieni.
Jest to jeden z moich obecnych podkładów.
Ponieważ często prowadzę nocny tryb życia dobrze wygląda po całym dniu i nocy. Nie pojawiają się plamy, ściera się równomiernie więc nawet jeśli zniknie (bo ma prawo po takim czasie) to ludzie nie patrzą na mnie dziwnie. Nie waży się na twarzy, ale mam wrażenie, że minimalnie ciemnieje.
Co do krycia to powiedziałabym, że jest średnie więc, gdy mam nieprzyjaciół muszę sięgnąć po korektor.

-Astor Perfect Stay
Ten podkład skradł moje serce i żałuje, że nie kupiłam go podczas promocji  w drogeriach. Na pewno zrobiłabym to, gdybym nie weszłam w świat wizażu i nie zaczęła jak szalona testować wszystkiego.
Cena nie jest niska bo kosztuje on 47,99zł ( w chwili obecnej trwa na niego promocja w Rossmanie - 36.99zł ) za standardowe 30ml. Dostępny w 6 odcieniach jak większość podkładów drogeryjnych. Jego zaletą jest to, że podkład jest połączony z bazą. Na pewno sprawdzi się świetnie u osób z cerą suchą. Nie mam mu nic do zarzucenia. Był cudowny i niezawodny.

-L'Oreal True Match
Nowa miłość. Kupiłam go na potrzeby malowania osób z cerą dojrzałą ponieważ przy świetnym kryciu nie podkreśla zmarszczek. Więc jeśli Wasza mama szuka podkładu, a ma widoczne zmarszczki - możecie go polecić. Jest matujący, nie ciemnieje. Należy uważać z aplikacją ponieważ jest bardzo wodnisty, ale to nie znaczy, że trzeba go użyć więcej aby dobrze krył.
W drogeriach kosztuje ok. 58,99 zł za 30ml ( obecnie w Rossmanie jest w promocji 43,99 zł) ALE! na drogeriach internetowych dostaniecie go nawet za 24,99 zł.
Dostępny w 11 odcieniach.
Jeśli przeczytacie o nim dowiecie się, że 'dopasowuje się do skóry ' nie jest tak, przy najmniej moim zdaniem. 
Malowałam nim 3 różne osoby, do tego łączyłam go z fixerem - 2 z 3 osób potwierdziły, że trzymał się całą noc i nie wymagał poprawek. ( od osoby 3 nie dostałam opinii bo nie mam z nią kontaktu)

-Revlon ColorStay 
Ten podkład oferuje Nam bardzo wiele odcieni. Do tego jest podzielony na podkłady do cery suchej i  cery tłustej i mieszanej.
Podkład do cery tłustej i mieszanej ma bardzo dobre krycie, podobno do suchej mniejsze.
Ja mam 3 odcienie i wszystkie do cery tłustej i mieszanej- mój błąd. Na mojej cerze średnio się sprawdza więc podejrzewam, że dobór go ma tu dość duże znaczenie. Znaczy jest świetny, ale powoduje przesuszenia. Jest bardzo dobrze matujący. Szczerze to nie poleciłabym go do stosowania codziennego choć wiem, że wiele dziewczyn tak robi. Uważam po prostu, że jest ciężki i po dłuższy stosowaniu może zatykać pory (co zaobserwowałam u siebie, ale to też może być spowodowane, że mm cerę suchą a podkład jest do cery mieszanej...)
Co do ceny... w drogeriach kosztuje ok 70zł za 30ml... nie kupujcie go tam, nawet w cenie promocyjnej nie jest wart kupienia bo w drogeriach internetowych kosztuje ok. 27,99zł 

-Inglot HD 

Moje najdroższe i największe rozczarowanie.
Jeśli poszukacie na internecie znajdziecie same dobre opinie... ale nie ode mnie.
Zapłaciłam za niego 79zł, miałam do wyboru 8 odcieni.
Niezaprzeczalnie jest to świetny podkład do zdjęć.
Tak naprawdę całe opakowanie przecierpiałam. Ważył się na policzkach, był widoczny na tyle, że mój chłopak zwrócił mi uwagę ( a jeśli chłopak zwraca uwagę na takie rzeczy - wiedz, że jest źle)
Próbowałam go ratować kupując 3 różne pudry - nic nie pomogło.
Może to wina mojej cery, pielęgnacji. Nie wiem, ale nigdy żaden podkład u mnie nie wyglądał tak źle.
Jeśli jednak skusicie się na niego bo naprawdę nie spotkałam się jeszcze ze złą opinią na jego temat musicie wiedzieć, że delikatnie ciemnieje.

2. Dobieranie podkładu
Najważniejsza sprawa. Nauczmy się pewnych zasad:
- podkładem się nie opalimy
-podkład nie dobieramy do koloru twarzy, a szyi i dekoltu 
-pomarańczowy podkład nie wygląda fajnie.
Dlaczego?
Bo wyglądamy tak jak Pani na zdjęciu.
Podkład powinien być sprawdzony na linii żuchwy. Osobiście dobierając komuś podkład przeciągam go od żuchwy do szyi. Dobierany na policzku czy co gorsza nadgarstku jest błędem i wtedy raczej na pewno odcień będzie zły. 
Są osoby które mają bardzo opalony dekolt, a bladziutką buźkę - wtedy używamy ciemniejszego podkładu, właśnie żeby ujednolicić kolor szyi z twarzą
Uważam, że lepiej dobrać jaśniejszy podkład ( bo możemy uratować go opalając twarz bronzerem) choć ciut ciemniejszy podkład to też nie tragedia ( wtedy delikatnie przeciągamy go aż na szyje) , ale o ton ani trochę więcej.
Jeśli widzimy, że mimo dobrze dobranego koloru podkładu on na twarzy znacznie ciemnieje ( tak się zdarza) musimy niestety się z nim rozstać lub schować do lodówki i niech czeka na lato, gdy będziemy opalone.
Wskazane jest obserwowanie koloru swojej skóry ponieważ nie powinniśmy używać jednego odcienia przez cały rok. Opalamy się, a potem bledniemy, sprawa normalna.

Dobrze dobrany podkład sprawia, że Nasza twarz wygląda na wypoczętą, świeżą, odmłodzoną.
Podkład za ciemny postarza Nas, obciąża twarz i nie ukrywajmy - nie wygląda ani trochę fajnie i ładnie.
Powtarzam - podkładem się nie opalimy. Bo nie wyglądamy na opalone tylko na brudne.
Podkład ma być tak dobrany, żeby go niemal nie było widać, żeby wydawało się, że Nasza cera jest idealna, jednolita. 
Moja rada: Jeśli skusiłyście się na nowy podkład, którego wcześniej nie używałyście, przez pierwsze dni obserwujcie go jak się zachowuje, czy nie ciemnieje, nie waży się - bo to co jest dobre dla koleżanki nie znaczy, że u Was też się sprawdzi. 

3.Baza
Nie chodzi tu w tym momencie o primery-bazy, ale o przygotowanie twarzy przed nałożeniem podkładu.
Przed aplikacją wskazane jest nawilżyć skórę kremem.
Taki krem nie powinien być tłusty, ale dobrze nawilżający szczególnie w przypadku cery suchej, aby podkład jak i puder nie podkreślał suchych skórek.
Czekamy aż krem się wchłonie i dopiero wtedy nakładamy primer, który ma za zadanie :

  • wygładzić cerę i ukryć jej nierówności: pory, zmarszczki
  • zmatowić lub rozświetlić cerę
  • zwiększyć przyczepność podkładu
  • przedłużyć jego trwałość
  • oddzielić podkład od tłustego kremu np. z filtrem

 Gdy i primer się wchłonie możemy aplikować podkład.
Dlaczego to takie ważne? Podkład po prostu będzie się 'ślizgał' a na twarzy powstaną smugi .
Jeszcze słówko o primerach, których jest wiele.
Transparentne, zielone, czerwone, wygładzające, rozświetlające, matujące - dobieramy je w zależności od potrzeb, ale musimy wiedzieć, że dzielą się też na sylikonowe i kremowe.
Bazy sylikonowe radziłabym używać 'od święta' . Mówię to z własnego doświadczenia jak i opinii koleżanek. Sama nazwa 'sylikonowe' mówi wiele, dają one sztuczną powłokę, są świetne, ale nie zdrowe dla cery, która broni się i w efekcie mamy nieprzyjemny trądzik.
Co do baz kremowych - używam takiej codziennie pod podkład i nie mam przez nią żadnych niespodzianek.

4.Sposoby nakładania podkładu
Jest ich parę. Najbardziej popularną jest przy pomocy paluszków.
Podkład bardzo lubi Nasze paluszki, ponieważ dobrze wtapia się w skórę pod wpływem ich ciepła.
Mimo, że jest to najprostszy sposób należy wiedzieć, że nie trzemy palcami po twarzy tylko delikatnie rozsmarowujemy podkład i równie delikatnie wklepujemy.

Kolejny to używając pędzla.
Jest wiele pędzli do podkładów, ale musimy wiedzieć, że do produktów kremowych włosie musi być syntetyczne ( produkt wtedy się nie wchłania tylko łapie włosia). Kształt dobieramy wedle swojego upodobania.
Sposób aplikacji zależy od tego jaki efekt chcemy uzyskać.
Jeśli krycie ma być mocne polecam ruchem stemplującym 'wciskać' podkład, jeśli mniejsze po prostu 'malujemy' twarz. Na koniec również polecam wklepać podkład delikatnie palcami, aby pozbyć się ewentualnych smug.
Niestety pędzel musi być myty po każdym użyciu, bardzo dokładnie.

Gąbeczki
Też bardzo znana sprawa, zwilżoną gąbeczką aplikujemy podkład ruchem stemplującym. Robiłam wiele podejść, ale za każdym razem kończyło się to zdenerwowaniem bo miałam wrażenie, że gąbeczka pochłania więcej podkładu niż nakłada mi na twarz.
Ale jak zapewne wiecie na rynku pojawiły się niesamowite, kradnące serca wizażystek i nie tylko: beauty blender
Ja nie pokusiłam się na gąbeczkę za ok. 80 zł , ale na tańszy zamiennik:
Tu nie ma co pisać, tego trzeba spróbować. Nakładanie podkładu jest łatwe, przyjemne i daje piękny efekt.

Nakładanie podkładu pędzlem jak i gąbeczką zapewnia nam lepsze krycie oraz przedłuża trwałość podkładu na twarzy.

Moja rada: Akceptujmy się z każdą wadą. Trądzik sprawa normalna i nie dotyka pojedynczych osób, każdy go miał, ma, będzie mieć. Nasza skóra też potrzebuje odpoczynku więc nie bójmy się dać jej odpocząć od podkładu. Niech pooddycha ! Szczególnie w lato, kiedy słoneczko tak ładnie może ją wygrzać. Jedziesz nad wodę, basen? Daruj sobie podkład.

5.Recenzja korektorów

-Essence  Stay all day 
Przedstawiam mój pierwszy korektor, za ok 11zł. Dostępny w naturze.
Ogólnie zły nie jest, niestety bardzo ciemnieje. Ale to bardzo. Mimo tego, że był dobrze dobrany po aplikacji miałam ciemniejszy obszar pod oczami niż jest on naturalnie. Szybko z niego zrezygnowałam i zainwestowałam w innym więc nie pamiętam jak się zachowuje...

-Astor Perfect Stay 
Kupiłam go wraz z podkładem. Wszedł dopiero na rynek więc kosztował grosze, niestety jego obecna cena to ok. 30.99zł . Co nie zmienia faktu, że pięknie rozświetla, ładnie kryje, nie znika i nie wchodzi w zmarszczki. Gdyby nie cena, już dawno kupiłabym go ponownie. Na pewno cudownie sprawdza się w parze z podkładem i jest niesamowicie wydajny.

- Catrice camouflage cream


Nie jest to korektor pod oczy ponieważ jak sama nazwa wskazuje jest to kamuflaż.
Jest cięższy i przy dużej ilości może wchodzić w zmarszczki, alee jeśli mamy problem z zasinieniem pod oczami możemy po niego sięgnąć choć odradzałabym codziennego stosowania, bardziej na jakieś większe wyjścia. Warto go mieć do walki z nieprzyjaciółmi, sprawdza się świetnie. Jego koszt to marne 13zł ( przy tak świetnym produkcie to grosze)

-Inglot korektor pod oczy
Mój obecny korektor pod oczy z którym bardzo się lubimy. Nie ma mocnego krycia, ale ja też takiego nie potrzebuje. Ładnie rozświetla okolice oczu, dobrze współpracuje z podkładami i na pewno nie podkreśli zmarszczek. Jest naprawdę lekki i też bardzo płynny więc trzeba uważać przy naciskaniu tubki.
Kosztuje 36zł i z tego co widziałam na stronie Inglota jest dostępny w 10odcieniach.

6.Po co korektor?
Zdaje się, że to zbędny dodatkowy wydatek. Ale tak nie jest.
Zacznijmy od tego, że skóra pod oczami jest bardzo cieniutka i delikatna więc trzeba o nią bardzo dbać między innymi z myślą o zmarszczkach z którymi każdy walczy bądź będzie walczył.
Dlatego nie powinno się nakładać podkładów pod oczy, które są ciężkie ze względu na swoje właściwości i tylko obciążają te delikatne miejsca.
Kolejny powód to fakt, że miejsce pod oczami powinno być jaśniejsze od reszty twarzy - to zapewnia nam efekt wypoczętej buzi.

7.Jak dobrać korektor?
To wszystko sprawa indywidualna. Korektor dobieramy biorąc pod uwagę intensywność zasinienia okolicy oczu jak i to czy chcemy efektu rozświetlenia.
Wiele podkładów (np. Astor Perfect Stay) ma odpowiednik korektora. Na pewno ten produkt nie może być ciemniejszy od podkładu. Musi być tego samego koloru, a nawet ton jaśniejszy.
Ale tak jak mówiłam to sprawa indywidualna, zależy od upodobania i potrzeb.

8.Czym aplikować?
Najlepsze i najbezpieczniejsze są znów Nasze paluszki. Korektory tak jak i podkłady lubią ich ciepło.
Możemy użyć też gąbeczki bądź pędzelka - gąbeczka się dobrze do tego nadaje bo tak jak w przypadku tej co przedstawiłam wyżej czy beauty blendera ma czubek stworzony do aplikacji korektorów pod oczy. Odradzałabym pędzelki, ponieważ według mnie jedyne co robią to smugi.

9.Jak?
No właśnie, ważna kwestia.
Wiele dziewczyn, jeśli już używa korektora to robi pod oczami podkówki, które nie wyglądają ładnie.
-Lewa strona dobrze, prawa źle
Korektor powinniśmy nałożyć pod oczami i stopniować go w dół w kształt trójkąta.
A więc delikatnie wklepując zaczynamy przy wewnętrznym kąciku kierując się w stronę zewnętrznego i w dół.
Staramy się nie nakładać go przy samej linii dolnych rzęs, ponieważ mamy tam zmarszczki mimiczne.
Jeśli nie czujemy potrzeby utrwalania podkładu pudrem, tak przy korektorze jest to wskazane, aby nie zbierał się on w zmarszczkach.

To na tyle. :) 
Dziękuje za uwagę. 
Jeśli macie jakiekolwiek pytania piszcie w komentarzach. 
Pozdrawiam.

PS. Zdjęcia są pobrane z internetu, recenzje i wszystko co tu napisałam to moje zdanie.
To, że podkład nie sprawdził się u mnie, nie znaczy, że będzie tak i u Was
Nigdy przy dobrze podkładu nie sugerujmy się tym, że sprawdził się on u kogoś innego i u Was też będzie świetnie wyglądał.








wtorek, 23 czerwca 2015

3.Duraline Inglot - co potrafi?

A no dobry :) 
Liczba wyświetleń rośnie, komentarzy brak... no trudno, przecież nie o to tu chodzi. 
Dziś o duraline z Inglota. Wyjaśnię co można z nim zdziałać i do czego go używam. 


Duraline znajdziecie w Inglocie, na wyspach, w sklepie czy też na stronie internetowej za 26zł ( zdaje mi się, że cena jego stopniowo się zwiększa bo ja płaciłam 23zł, a słyszałam, że wcześniej był jeszcze tańszy). W buteleczce jest 9ml produktu. Jest ona szklana, substancja jest przezroczysta, a aplikujemy ją poprzez pipetkę.
Jest niezwykle wydajny. Mam go od lutego, używam codziennie, a jego zużycie wynosi dokładnie połowa buteleczki.
Duraline jest produktem wodoodpornym.Na opakowaniu pisze, że służy do nakładania na mokro cieni prasowanych jak i sypkich. Ale zapewniam, że ma o wiele więcej zastosowań....

1. Pigmenty, cienie sypkie, brokat






Pigmenty pięknie wyglądają na oczach. Są niezwykle mocno napigmentowane ( pewnie stąd ta nazwa xd) i możemy teraz dostać wiele pięknych kolorów.
Niestety praca z nim może wydawać się mniej przyjemna.
Możemy nakładać je bezpośrednio na powiekę, ale wtedy poza powieką znajdziemy pigment w różnych miejscach na twarzy.
Dobrym rozwiązaniem jest zwilżenie pędzelka i dopiero wtedy aplikować pigment.
Ale jeszcze lepszym jest połączenie go z duraline.
Nie wielką ilość (dosłownie kropelkę) nanosimy np. na wierzch dłoni, zamaczamy pędzelek i dopiero wtedy aplikujemy pigment na powiekę.
Moja rada:  Proponuje nie wsadzać pędzelka bezpośrednio do słoiczka z pigmentem tylko odsypać niewielką ilość na dogodne miejsce np nakrętka, tymbardziej nie polecam maczania pędzelka w duraline, a następnie nabierania cieni prosto z paletki
Tak nałożony produkt będzie świetnie trzymał się przez długi czas, a do tego będzie wodoodporny.
 ( tak samo postępujemy w przypadku cieni prasowanych lub brokatu. Duraline służy Nam jako 'klej')

Ilość duraline zależy od tego, co chcemy uzyskać.
Czy ma on służyć jako pomoc w aplikacji i rozprowadzaniu czy zmienić całkowicie konsystencje kosmetyku - z proszku w ciecz.
(duraline, pigment kobo)

Duraline w niewielkiej ilości możemy również wklepać na powieki i dopiero zacząć aplikować cienie, na pewno kolor będzie głębszy, a trwałość dłuższa. 


2. Baza pod podkład lub do samego podkładu
Aby przedłużyć trwałość podkładu możemy użyć duraline na dwa sposoby.
Pierwszy to zmieszanie bezpośrednio Naszego podkładu z płynem.
A więc odpowiednią ilość podkładu nakładamy np. na wierzch dłoni
A następnie dodajemy duraline w niewielkiej ilości. Jest to ważne, ponieważ za dużo może powodować ważenie się podkładu na twarzy.
Na pewno nie mieszamy w proporcjach 1:1 . Na kilka naciśnięć pompki podkładu, jedna kropla duraline. Myślę, że każdy musi sam dojść do tego w jakich ilościach go dodawać.
I łączymy :) potem pozostaje już nałożenie podkładu na twarz. I tak mamy podkład wodoodporny.

Drugim sposobem jest nałożenie duraline bezpośrednio na twarz.
Ale to polecam osobą, które mają skórę suchą, ponieważ produkt sam w sobie jest tłustawy.
Więc znów niewielką ilość aplikujemy na twarz - jak krem
3. Chce kolorowe kreski, już!
Na rynku jest wiele eyelinerów, a jeszcze więcej kolorów.
Po co kupować je wszystkie skoro mamy cienie do oczu i wystarczy kropelka płynu?
Spróbujcie tego!
Zdrapcie odrobinę cienia do oczu na wygodne miejsce, dodajcie niewiele duraline i wymieszajcie, a potem to już róbcie piękne, kolorowe kreski.
Znów trzeba uważać na ilość. Zbyt mało - będziemy mieć skorupkę, która w momencie zaschnięcia zacznie pękać. Zbyt dużo - będzie za rzadki i efekt też nie będzie fajny.

4.Produkt za gęsty.
Miałyście czasem tak, że malowałyście kreski eyelinerem, a jedyne co z tego wychodziło to podniesione ciśnienie bo kreska wychodziła przerywana lub szarpana?
Prawdopodobnie Wasz produkt zgęstniał i wydawać by się mogło, że nadaje się do wyrzucenia.
Spróbujcie go uratować.
Jest kilka możliwości.
-nie wielką ilość eyelinera nałożyć na wieczko lub wierzch dłoni, dodać duraline i malować kreski
- albo jak robię to ja - bezpośrednio dodaje kropelkę do słoiczka, mieszam wierzchnią wartwe i mam spokój na tydzień:
(MAYBELLINE eyeliner gel )

 Ratuje tak praktycznie wszystko co mi zgęstnieje




(NYX eyebrow gel brunette)

5.Usta
Możemy stworzyć swoją szminkę mieszając cień lub róż, albo posmarować usta bezpośrednio.

6.SOS dla tuszu
Pisałam o tym już w recenzji więc w skrócie.
Jeśli Wasz tusz zaschnął, osypuje się, a prawie w ogóle nie był wykorzystany, dodajemy kropelkę do buteleczki z tuszem, mieszamy i zostawiamy na noc.

No i to wszystko.
Jak widać Duraline Inglota ma nie jedno zastosowanie. Pewnie jakbym poszperała po internecie znalazłabym jeszcze parę, ale nie czuje potrzeby :) Może kiedyś przy okazji.
Połączenie produktu z płynem daje nam : wodoodporność i trwałość.
Jeśli macie jakieś nietrafione cienie do oczu, zbyt gęste eyelinery, tusze, albo Wasz podkład kiepsko się trzyma- polecam spróbować.
Przy używaniu Duraline należy pamiętać : nie przesadzamy z ilością
On wiele może jeśli używa się go w dobrych proporcjach, ale wiele może też zepsuć jeśli przesadzimy.
Jest bardzo pomocny, ale niestety trzeba się z nim bawić.
Co nie zmienia faktu, że jak dla mnie jest niezbędny w kosmetyczce kobiety, która maluje się codziennie jak i 'od święta'
Dziękuje i pozdrawiam. :D
Zapraszam ponownie !













niedziela, 21 czerwca 2015

2.Makijaż - kogo wybrać? Co i jak?

Dobry dzień :)
Miałam pisać o duraline z Inglota, ale postanowiłam, że poza opisem co i jak, chce przedstawić to wszystko również zdjęciami. A więc potrzebuje na to więcej czasu...
Ale przybywam, żeby powiedzieć co sądzę i poradzić kogo wybrać jeśli chcemy zapłacić za makijaż, ponieważ przyszedł okres weselny, w między czasie na pewno nie jedna impreza urodzinowa, a potem to już studniówki i sylwester.

Zauważyłam, że teraz nie trudno znaleźć kogoś, kto wykonuje makijaż na każdą okazję.
Praktycznie wiele salonów fryzjerskich jak i kosmetycznych ma w swojej ofercie: makijaż.
Są też dziewczyny ( bądź mężczyźni), którzy specjalizują się tylko w makijażu i wykonują je u siebie w domu bądź z dojazdem.
A więc kogo wybrać?

Zacznijmy od salonów fryzjerskich.
Na pewno jest to świetne połączenie. Ale czy warto?
I tak i nie.. zależy
Moim zdaniem jeśli usługę wykonuje sama fryzjerka to nie bardzo.
Nie mówię tu o tym, że robi ona to źle czy nie ma co do tego umiejętności.
Ale spójrzmy na to z innej strony.
Makijaż próbny. Polega on na tym, żeby sprawdzić w czym będziemy się dobrze czuć.
Czy w makijażu ciemnym, jasnym. W szarościach, brązach czy też kolorach.
Ma to oczywiście też na celu sprawdzenia trwałości makijażu jak i ogólnej techniki osoby go wykonującej.
No więc umawiamy się na taki makijaż próbny o godzinie 9:00. Fryzjerko-makijażystka nas maluje, ale oznajmia, że ma tylko godzinę bo ma jeszcze następnych klientów poumawianych: na podcięcie końcówek, na farbę, na fryzurę. I jak tu sprawdzić milion propozycji, które zrodziły się w naszej głowie?
Mówimy o próbnym, a co jeśli chodzi o makijaż właściwy? Jest dokładnie tak samo, a nawet gorzej.
Makijaż powinien być dopracowany, staranny, estetyczny. Idealny.
Oczekujemy, że zostanie nam poświęcony tyle czasu, żeby został on dopracowany.
A tu znowu kobitka za godzinę czy dwie ma następną klientkę i robi wszystko na czas.
Rozumiem to doskonale bo całodniowy zarobek zależy od ilości klientek, więc im więcej tym najlepiej. Ale na pewno nie tego oczekujemy.
Co innego jeśli salon fryzjerski oferuje nam makijażystkę, która zajmuje się tylko makijażem.
Wtedy taka osoba poświęci nam raczej więcej uwagi, bo będzie miała taką możliwość, a do tego zarabia ona przede wszystkim na makijażu więc jeśli wykona go źle nie może liczyć na zarobek z innych usług.

A co z salonami kosmetycznymi?
Tam zawsze (tak mi się wydaję) znajdziemy ofertę związaną z makijażem.
Ale czy warto? Kojarzy się dobrze bo działają cuda z bliznami, trądzikiem i wieloma innymi rzeczami.
Chyba jestem na nie.
Przede wszystkim zacznijmy od tego, że osoba pracująca/prowadząca salon ma ukończoną kosmetologię. Jest to bardzo obszerna sprawa bo ma w sobie anatomie, pielęgnacje , miliony zabiegów jak i makijaż.
Studiując kosmetykę przechodzi się każdy dział po kolei.
Oczywiście jak w każdym zawodzie kosmetyczka ma swoją specjalizację, ale wykona wszystkie zabiegi. Wiec jak jest z makijażem?
Sądzę, że dokładnie tak samo jak z salonem fryzjerskim tylko nie spotkamy tam typowo makijażystki. Uważam też, że makijaż u kosmetyczki to taka dodatkowa sprawa, ma ona na tyle obszerne usługi więc makijaż jest bo był on obowiązkowym działem na studiach choć wątpię, żeby duża ilość kosmetyczek szkoliła się systematycznie w tym kierunku. Nie kwestionuje umiejętności tak samo jak w przypadku fryzjerki-makijażystki. Ale znów kwestionuje czas poświęcony na makijaż.

Typowa wizażystka
Jak dla mnie jest to najwłaściwszy wybór.
Zajmuję się ona tylko makijażem więc poświeci mu tyle czasu ile trzeba i oczekuje klientka.
Wie ile on zajmuje i spędzi cały dzień tylko Tobie jeśli będzie taka potrzeba.
Na pewno przy makijażu próbnym będzie malowała, zmywała i malowała od nowa i tak w kółko. Nie umówi kogoś innego za dwie godziny.
A na makijaż właściwy przyjdzie przygotowana bo wie co było ustalone.
('typowa wizażystka' jak nazwałam ją tutaj to także ta druga opcja w salonie fryzjerskim)
Do tego szkoli się ( a przynajmniej powinna) systematycznie i jest na bieżąco z trendami.

Ceny makijażu
Zacznijmy od tego, że drogo nie znaczy lepiej, ale tanio też nie znaczy dobrze...
Bo zdarzy się tak, że zapłacimy 150zł i w domu będziemy zmywać makijaż, a zapłacimy u kogoś innego 60zł i będziemy mieć efekt WOW . I tak samo w drugą stronę.
Cena zależy od tego na ile dana wizażystka się ceni no i oczywiście na jakich produktach pracuje.
Makijaż wieczorowy, dzienny i ślubny i każdy w innej cenie, dlaczego?
W makijażu wieczorowym powinno brać się pod uwagę, że ma wglądać dobrze w  dziennym świetle jak i sztucznym, jest mocny i widoczny. Dzienny ma podkreślać urodę, nadawać świeżości, jest zazwyczaj delikatny. No i ślubny. To połączenie makijażu dziennego, wieczorowego, a do tego nuta fotograficznego.
Każdy z makijaży musi być wykonany starannie i być jak najlepszy oraz wydobywać to co najlepsze, a chować to co mniej lubimy, choć mają swoje cechy charakterystyczne.
Ale czy powinny być takie duże wahania cenowe?
Nie sądzę. Po prostu kobieta, która wychodzi za mąż jest w stanie wydać te 50zł więcej bo to jej dzień i chce olśniewać, chce to co najlepsze i najpiękniejsze, a nawet to co droższe w przeciwieństwie do kobiety, która jest zaproszona i chce makijaż wieczorowy. Dla takiej 50zł to wtedy duża różnica.

Dla mnie osobiście nie ma różnicy, czy maluje Pannę Młodą, czy gościa. Wkładam tyle samo wysiłku i staranności. ( chyba, że do makijażu Pani zażyczyła sobie jakieś specjalne rzęsy, kępki czy inne rzeczy, wtedy doliczam adekwatną kwotę, ale to również nie zależnie od rodzaju makijażu.) Nie zużywamy więcej produktu do poszczególnych typów makijażu, po prostu wykonujemy je innymi produktami i inną techniką.

Kosmetyki
Znowu sprawdza się zasada - droższe nie znaczy lepsze i w drugą stronę.
Jest wiele kosmetyków które są drogie, a źle się z nimi pracuje i źle wyglądają.
I jest wiele kosmetyków tanich, drogeryjnych, które kradną serca.
Więc na pewno nie po tym oceniamy wizażystkę. Jeśli produkty ma sprawdzone, ufa im - my możemy zaufać jej.
Na pewno nie jedna osoba oszaleje jak usłyszy, że jest malowana podkładem chanel czy diora. Ale jeśli wygląda źle to co z tego? Nikogo nie będzie interesowało, że to chanel... każdy będzie widział naszą twarz, która wygląda nieciekawie.
Jeśli wizażystka przychodzi do Nas do domu i widzimy: dwa podkłady, podstawowy zestaw pędzelków, 3 paletki cieni i pojedyncze szczutki innych kosmetyków, nie zrażajmy się do niej.
Praca makijażystki cechuje się dźwiganiem kufrów kosmetycznych, staniem i nachylaniem się nad klientką pod różnymi kontami. Nie dziwmy się, że próbuje oszczędzić swój kręgosłup na dźwiganiu.
Bierze tylko to co wie, że będzie jej potrzebne.
Ja też jeśli miałabym do wyboru : pochwalić się przed klientką ilością moich kosmetyków, a uszanowaniem mojego kręgosłupa, wołałabym chodzić przez długie lata prosto i bez bólu. ;)

Makijaż próbny ...
Na pewno polecam go Panną Młodym, które chyba nie chcą w ten ważny dzień pozostawić coś przypadkowi... dlaczego?
- sprawdzamy trwałość makijażu jaki oferuje makijażystka
-ustalimy w czym dobrze się czujemy, a w czym nie
-będziemy mieć pewność, że nie jesteśmy uczulone na produkty, bo czasem nawet nie jesteśmy świadome. A chyba nikt nie chciałby w swój dzień spuchnąć jak balon, bądź być czerwonym jak pomidorek. 
-wiemy czy osoba malująca zrobi z Nas piękność czy wręcz przeciwnie.

Makijaż ze zdjęcia znanej gwiazdy.
Częstym błędem jest to, że klientki widzą w gazecie piękny makijaż, wycinają zdjęcie i lecą do makijażystki mówiąc: taki chce !
BŁĄD!
Każdy ma inną buzie, oczy, nos.
Makijaż ma być dopasowany do Nas, a nie my pod makijaż.
Myślisz, że makijaż pomniejszający oko będzie pasował do Twoich i tak małych już oczu?
Na pewno nie jedna makijażystka odwzoruje makijaż ze zdjęcia... kreska w kreskę. Ale raczej spojrzysz w lustro i powiesz: co to jest? jak ja wyglądam?
I kto jest ten zły? Wiec pomyślmy czasem.
Tak jest ze wszystkim. Jak podoba Nam się grzywka u koleżanki na prosto to znaczy, że nam też będzie w niej dobrze?
Możemy pokazać jako propozycję makijaż ze zdjęcia, a wtedy osoba wykonująca ma za zadanie dopasować go do naszych rysów twarzy, ale nie oczekujmy identycznego efektu. Czasem to po prostu nie możliwe.

Makijaż ustalony, a wyszła tragedia.
Idziemy do wizażystki, przedstawiamy co chcemy, czego oczekujemy, słyszymy akceptacje i do dzieła. Siedzimy, a ona maluje i maluje.. 4 litery już bolą, ale ona sumiennie maluje... po czym mówi, że to już koniec, daje lustro i mówi 150zł się należy
A my? Nigdy wcześniej nie sądziliśmy, że zapłacimy za taką ohydę i takie oszpecenie Naszej twarzy. Ale pokornie płacimy i wychodzimy udając, że jest w porządku. I dlaczego?
Ale po co?
Nie wiem jak inne makijażystki, ale ja oczekuje, że klientka powie: mi się to nie podoba, proszę to poprawić. - i razem powolutku naprawiamy to co się nie podoba dążąc do ideału.
Dlaczego masz zapłacić za oszpecenie się?
Jeśli Ci się nie podoba, każ się zmyć i malować od nowa, albo po prostu zmyć i podziękuj.
(osobiście jeśli klientka powiedziałaby mi, że nie zapłaci za makijaż bo jest okropny, zgodziłabym się na to, ale wcześniej bym ją zmyła)
To tak jakbyś kupiła telewizor, on by się zepsuł, a mimo gwarancji postanowiłaś naprawić go sama bo w sumie głupio iść i go reklamować.
Tak samo, jeśli skorzystałaś z usługi, a makijaż po 3 godzinach wyglądał gorzej niż źle, poświęć te parę minut, idź i powiedz o tym tej osobie. Niech wie, że musi się poprawić.
Osobiście, jeśli mam możliwość, po imprezie pytam swoje klientki o to jak trzymał się makijaż. Bo jeśli coś było nie tak, chce poprawić się na przyszłość.  W końcu ktoś mi za to zapłacił.
Dlaczego to pisze... mówmy głośno o dobrych makijażystkach, a jeszcze głośniej o pseudo makijażystkach.
Niech kobita która schrzaniła uczy się na błędach, niech idzie na kursy i się do uczy bądź niech przestanie wyłudzać kasę za coś czego nie potrafi i znajdzie powołanie w czymś innym, a zrobi miejsce naprawdę utalentowanej dziewczynie z dobrym warsztatem.

Na co zwracać uwagę?
Kilka podstawowych rzeczy.
-jeśli makijażystka nawet nie umyje rąk przed rozpoczęciem makijażu - podziękuj jej, przecież nie wiesz co robiła przed chwilą...
-jeśli widzisz, że ma brudne pędzle - tym bardziej jej podziękuj, przecież nie wiesz kogo malowała przed Tobą.
-jeśli trze po Twoich oczach i czujesz pieczenie - powiedz jej o tym i razem ustalcie przyczynę. Bo może to pędzle są zbyt szorstkie dla Twojej powieki, albo nie ma wyczucia i robi to za mocno  - jeśli robi to dalej - podziękuj jej ponieważ skończy się to tym, że oczy będą łzawić, albo powieki będą podrażnione i będziesz odczuwać pieczenie przez następne dni, w najgorszym przypadku spuchniesz jak od ugryzienia pszczoły.
- Kompromis. Ty mówisz czego oczekujesz, co Ci się podoba - makijażystka radzi i proponuje.
Nie jesteś płótnem malarza, żeby artysta stworzył swoją wizję jeśli za to płacisz.
- Nie daj sobie wmówić : bo taka jest moda. Moda jest ważna, ale ważniejsze jest to jak Ty się czujesz, co lubisz, czego chcesz i jaki jest Twój styl.
- Portfolio - makijażysta nie ma CV. Bo co z tego, że będzie pisało, że prowadziła program urodowy, że brała udział w konkursach i malowała samą Edytę Górniak .
Może ten program to nie wypał, na konkursach nie zajęła żadnego miejsca, a makijaż Edyty Górniak to nie Twój styl i wcale Ci się by nie podobał.
Jej prace powinnaś móc zobaczyć, jeśli nie ma portfolio w formie książki, na pewno choć jedno znajdzie się w jej telefonie - no każdy ma telefon z aparatem teraz tak?

I to na tyle...
Kolejny raz dziękuje za uwagę :) .
Zapraszam ponownie !
Buziaki ;*



PS. Co prawda nigdy nie korzystałam z usług wizażystki,  nie jestem jakąś profesjonalistką i jeszcze długo nie będę się tak czuć i nazywać, ale trochę słyszałam i obserwowałam.
Jest to mój pogląd na ten temat. Tak to przekładam na swoje myślenie i tak to widzę.
Jeśli poszłabym do makijażystki tak właśnie bym się zachowała i tego bym oczekiwała.
I tak naprawdę tego samego oczekuje od moich klientek  bo każda krytyka mówi mi co robię źle i kieruje co muszę poprawić i na co zwracać uwagę.
Grunt to uczyć się na błędach.

 

piątek, 19 czerwca 2015

1.Recenzja tuszy do rzęs + małe rady jak malować? + SOS dla tuszu

Halo Halo :)
Pierwszy post, zacznijmy od tuszy do rzęs, które mam, używałam i używam. 
Co o nich sądzę, gdzie je znajdziemy, ile kosztują.
W drugiej części tego posta chciałam dać małą radę jak używać tuszu do rzęs i jak czyścić odbitki, które powstają przy malowaniu nie uszkadzając całego makijażu. 
Wydaje się to proste i oczywiste, ale niestety...
Mam przyjemność pracować w sklepie, gdzie widuje miliony dziewczyn i jak się okazuje nawet taka prosta czynność sprawia nie mały problem, ale o tym później... 

A część trzecia to małe SOS dla tuszu. 
Zapraszam.


Zacznijmy miło i tanio!
Przedstawiam Wam miłość moich rzęs, tusz do którego wracam zawsze i używam go odkąd pamiętam:
- Eveline, Extension Volume 4D 
Znajdziemy go w drogeriach sieci Rossmann za ok. 12zł. , a w buteleczce mieści się 10ml tuszu.
Jedynym minusem jest to, że nie jest dostępny w każdym Rossmannie. Czemu? Nie mam pojęcia. Nie ma określonej półki, jest jak ja to mówię podrzutkiem i stoi między tuszami do rzęs innych firm. Niestety nigdy nie zwróciłam uwagi kogo to szafa, ale szukajcie między : Miss Sporty, WBO, a Lovely 
A teraz o samym produkcie, zaraz po zakupie jest rzadki, może sklejać i zniechęcić, ale już po tygodniu, gdy zgęstnieje działa cuda! 
Szczoteczka jest sylikonowa, na końcu ma króciutkie sylikonowe włoski potem są one stopniowo dłuższe i przy drugim końcu znów się skracają. Dzięki takiej budowie łapie Nasze króciutkie włoski jak i te długie ( nie pominie nic! ), łatwo maluje się włoski w kąciku wewnętrznym jak i te dolne. Nie osypuje się w ciągu dnia, nie odbija. Nie wiem jak zachowuje się przy nałożeniu 2 czy 3 warstwy ponieważ nigdy nie miałam potrzeby jej nakładać 
Producent na opakowaniu pisze:
-mega pogrubienie - pogrubia, zgadzam się
-spektakularne wydłużenie - wydłuża godnie
-rozdzielenie z precyzją lasera - nie skleja, ładnie rozczesuje 
-intensywny czarny kolor - owszem mamy czarne rzęsy po wytuszowaniu
Jak na tusz za 12 zł nie mam mu nic do zarzucenia, chętnie odczekuje ten tydzień aby zgęstniał i tak jak mówię, wracam do niego zawsze, gdy tylko widzę go w Rossmannie. 
Jeśli Was pokusi, a na półce nie będzie tego tuszu, ale jego brat: 
Bierzcie bez wahania. Cena ta sama, efekt ten sam. :) 

Mniej miło i również tanio: 
-La luxe Paris
Cena - 9.99zł za 9ml, dostępny okresowo w Biedronkach. 
Nie wiem co mnie na niego skusiło... brak czasu na zakup tuszu? Nie pamiętam..
Pamiętam za to, że zrobiłam do niego dwa podejścia i od tego czasu leży i tylko ładnie wygląda.
Posklejał rzęsy, nie ładnie wyglądał, nie podobał mi się. Chyba od razu go zmyłam więc nie wiem jak zachowuje się w ciągu dnia więc na tym koniec recenzji...

Trochę koloru na rzęsy da nam: 
-BeBeauty green eye oraz blue eye

Dostępny również w biedronce prawdopodobnie sezonowo ( nie jestem pewna czy teraz, gdy mają już szafy z kosmetykami nie jest cały czas) za 8.99zł (bynajmniej w tamtym roku) a jest go całe 9g. 
Co o nim... bardzo fajna sprawa jeśli chcemy podrasować nasz makijaż na lato lub jeśli jedyne co nam się chce to wytuszować rzęsy, ale mamy ochotę na odrobinę koloru. 
Posiada sylikonową szczoteczkę, która ma spore odstępy między włoskami i chyba to ona powoduje, że rzęsy się troszkę sklejają. Ale jeśli chcemy mieć za małą cenę kolorowe rzęsy warto się nią pobawić. 
Można też to troszkę obejść i umyć swoją ulubioną szczoteczkę z innego tuszu i ją po prostu podmienić. Jeśli ktoś ma czas i chęci to polecam bo warto mieć taki tusz dla odmiany w kosmetyczce. 

Skoczmy na odrobinę wyższą półkę cenową nie wartego swojej ceny: 
-Max Factor, Extra Super lash 3D
Chciałam coś nowego i kupiłam go za 20.49zł w Rossmann'ie ( obecnie można go kupić za 14.99zł)
Kupując go miałam mieszane uczucia więc wzięłam na wszelki wypadek swój ulubiony Eveline. 
Pomyślałam, że Eveline dam mamie, a ten wezmę sobie. Po pierwszym użyciu jednak podmieniłam tusze.. dlaczego? Bo nie było 'Extra Super'...
Ze skromnego wachlarzyka rzęs powstała posklejana maskara. Odbił się już przy malowaniu ( ja wiem, to się zdarza zawsze, ale nie w takiej ilości jak robi to ten oto agent). Użyłam go raz, potem tylko go obserwowałam go na rzęsach mamy i zawsze były posklejane, a tusz nie znajdował się tylko na rzęsach, ale i całej powiece jak i pod nią. Dziękuje, do widzenia, my się nie lubimy.

Znów skoczmy półeczkę wyżej i przedstawiam:
-Maybelline, Lash Sensational 


Ten tusz występuje na pewno w Rossmannach za  35.99zł. Kupiłam go mamie bo była promocja -40% na tusze.  Miałam okazje malować się nim nie raz, gdy nie miałam pod ręką czegoś swojego i jak go opisać... Ani tak, ani nie.
Bez wahania sięgam po niego, gdy nie mam innego wyboru i być może, gdyby nie było mojego tuszu do rzęs za 12zł, a musiałabym jakiś kupić na teraz, to bym go wzięła. 
Ma ciekawą szczoteczkę, sylikonową, wygięta (jakby dopasowaną do kształtu oka). Po jednej stronie są krótkie włoski, drugiej zaś długie. Troszkę skleja, ale nie na tyle, żeby sobie z tym nie poradzić. Nie odbija się, nie sypie.
Jeśli ktoś ma na zbyciu 35.99zł, chce kupić sobie jakiś inny tusz niż dotychczas używał, może się skusić. Raczej, jeśli nawet nie zrobi efektu wow i nie skradnie serca to nie rzucicie go na dno szuflady tylko jakoś go przebolejecie.

A teraz ostatni, najdroższy w mojej kosmetyczce, niesamowity:
~paramparamparampam~
-L'Oreal, Volume Milion Lashes So Conture 
Który w drogeriach kosztuje kosmiczne : 60.99zł ( spokojnie, nie zwariowałam na punkcie kosmetyków aż tak by wydać tyle na tusz do rzęs, bo dorwałam go również na promocji w Rossmann'ie -40%)
Największa ciekawostka, że w drogeriach internetowych takich jak np. www.mintishop.pl  jest stale dostępny w cenie 34,90zł ( + przesyłka) Nieźle nie? :D
Nie udało mi się dobrze ująć jego szczoteczki więc dodaje zdjęcie internetowe :

Jest boski, cudowny, idealny, piękny ! ( nie wart 60.99zł, ale 34.90zł zdecydowanie tak)
Wydaje mi się, że wszystko dzięki tej pięknej szczoteczce, która na czubku ma króciutkie włoski i stopniowo są one dłuższe. Czubek szczoteczki idealnie tuszuje dolne rzęsy ( jest po prostu do tego stworzony) jak i wewnętrzny kącik. Kocham go no... i tyle.

To na tyle jeśli chodzi o moje tusze do rzęs, jak widać powyżej jestem miłośniczką sylikonowych szczoteczek. Zwykłe się u mnie ani trochę nie sprawdzają. Nie wydłużają, nie pogrubiają, a tylko sklejają.
Moim osobistym zdaniem, cena tuszu jest najmniej ważna.
Niczym się one nie różnią ( no chyba, że tusz jest tak bezczelny i osypuje się w ciągu dnia lub odbija, ale to mi się jeszcze nie przydarzyło).
Dobry tusz będzie i za 10zł jak i za 60zł. Jeśli tylko szczoteczka jest dla Nas dobra.


Jeśli jeszcze macie ochotę na czytanie, zapraszam do drugiej części.
Pomówimy o tuszowaniu rzęs. Zwyczajna sprawa, dlaczego taka niezbędna?
Makijaż bez wytuszowanych rzęs nie istnieje. To między innymi ta czynność otwiera nam oko, powiększa je. Podkreśla wszystko co trzeba. Dodaje to coś, co jest nie zbędne. Możemy nie aplikować cienia, nie robić kreska, ale tusz na rzęsach to absolutnie mus.
Moje osobiste zdanie? Jeśli macie zamiar nałożyć cień na powieki bądź zrobić kreskę i nie wytuszować rzęs, nie malujcie się w ogóle. Tak samo malowanie tylko górnych rzęs... dziewczyny, odpada. To ma sens tylko i wyłącznie jeśli jest to zrobione od początku do końca.
Może po prostu zobaczcie różnice :
( niestety po zrobieniu zdjęć, spakowaniu aparatu, zrzuceniu zdjęć na laptopa uświadomiłam sobie, że rzęsy na moim lewym oku przechodzą kryzys i i średnio nadają się do prezentacji właściwego tuszowania rzęs)

A teraz dość dziwny temat :
Jak poprawnie tuszować rzęsy.
Myślicie, że umie to każdy? Oj nie.
Tuszując rzęsy musimy robić to w 3 różnych kierunkach. Nie raz właśnie spotykam się z takim oto efektem:

Jakie są błędy na lewym oku? ( patrząc oczywiście na zdjęcie)
- jeden kierunek tuszowania przez co rzęsy układają się do zewnątrz, sklejając się
-tarcie szczoteczką po dolnych rzęsach co powoduje odbicie
-nie usunięcie odbić po tuszowaniu

Jak powinno się ( przynajmniej moim zdaniem i jak robię to ja) tuszować rzęsy?
Krok 1.
Zaczynam od środkowej części rzęs. Od nasady delikatnie ruszam w lewo i prawo szczoteczką, Następnie wyciągam wszystko w górę aby je wydłużyć.
Krok 2.
Teraz kolej na zewnętrzną część rzęs. Powtarzam to samo, u nasady lekko lewo i prawo i wyciągam wszystko w górę lekko w stronę ucha aby ułożyć rzęsy w odpowiednim kierunku.
Krok 3. 
Równie ważna część to wewnętrzny kącik. Wiele dziewczyn tego nie robi bo nie zwraca na to uwagi albo się boi. Pamiętajmy, aby z końcówki szczoteczki zdjąć nadmiar tuszu bo to nią tu pracujemy. Delikatnie wyciągam rzęsy w górę w kierunku nosa.

Rada: Aby tusz nie odbijał nam się nadmiernie na powiece, połóżmy lusterko tak, aby patrzeć w dół. Unikniemy wtedy niechcianego : o kurcze.

I tak o to na oku mamy ładny, rozczesany, wydłużony i pogrubiony wachlarzyk rzęs :)

Ale jest jeszcze krok 4.
Tym co zostało na szczoteczce lekko dotykam końcówką dolnych rzęs i ciągnę w dół, pamiętając o kierunkach tak jak w przypadku rzęs górnych.

Gotowe! 

A co zrobić jeśli tusz nam się odbije, gdy mamy już podkład, puder a co najgorsze cień?
Najważniejsza zasada : nie usuwamy nie zaschniętego tuszu ! Bo się rozmaże :)
Zostawiamy to i zajmujemy się drugim okiem, a potem po prostu w ruch idzie patyczek higieniczny lub paznokieć.
Jeśli mamy tylko podkład bierzemy suchy patyczek, dotykamy miejsca, gdzie mamy niechciane ups i delikatnie okręcamy dookoła w dól lub górę, wedle upodobania:
 Możemy tą metodą również usunąć tusz, kiedy mamy też cienie na powiekach, ale grozi to lekkim uszkodzeniem malunku. Polecam najpierw spróbować delikatnie zdrapać go paznokciem.
 Jeśli jednak to nie pomogło wracamy do patyczka. Jeśli usuniemy cień z oka możemy czystą stroną patyczka aplikować cień lekko dotykając tam gdzie trzeba.

A jeśli chodzi o dolną część oka wkładamy końcówkę patyczka pod rzęsy i odkręcamy patyczek delikatnie do góry przesuwając go w stronę rzęs.

I proszę :D
Moje zdanie: Odbity tusz nad linią rzęs nie wygląda jak kreska od eyelinera.
To samo jeśli chodzi o dół. Nie udawajmy, że odbity tusz to czarna kredka. 
Wiec dziewczyny litości... poświęćmy te parę chwil i wyczyśćmy to co trzeba.
Bo nie wygląda to ani ładnie ani estetycznie.
Wbrew pozorom to widać :)  

                    Skończyliśmy kolejny temat, a więc teraz ostatnia część -> SOS dla tuszu.
1.Jak dbać o tusz do rzęs?
Najczęstszym błędem jest to, że aby nabrać tusz na szczoteczkę krótkimi ruchami wyciągamy i wkładamy odkręconą część do pojemniczka z tuszem... to nie pomaga nabrać więcej tuszu, a powoduje jego zniszczenie przez to, że powietrze dostaje się do środka i tusz przez to szybciej zasycha.
Osobiście tak robię zaraz po zakupie, kilka razy, właśnie żeby tusz troszkę zgęstniał.
Zapewniam, że jedno włożenie aplikatora nabierze tyle samo produktu co energiczne 'ubijanie' go.
Ale nie zniszczy :)
Kolejnym sposobem jest to, że nie zostawiamy odkręconego czy niedokręconego tuszu.

2.Cały tusz, a do wyrzucenia.
Zdarzyło się Wam, że tusz mimo tego, że jest go jeszcze sporo zaschnął i zamiast malować osadza się na rzęsach i kruszy się już przy aplikacji?
Można go uratować....duraline z inglota!
Ma on milion zastosowań, ale o tym kiedy indziej...
Jak to zrobić?
Wystarczy 2-3 krople do opakowania, wymieszać wkładając i wyciągając szczoteczkę z opakowania i zostawić najlepiej na noc.
( dawnym sposobem jest ślina... mało smaczne, ale tak robiono i działa... Jeśli ktoś nie ma akurat duraline pod ręką jest to jakieś wyjście )
Odradzam wlewania wody do pojemniczka. Tusz wtedy staje się wodą , nie wydłuża, nie pogrubia, odbija się. Równie dobrze możecie wyrzucić zaschnięty tusz jak macie dodawać do niego wody.

3. Tanio, szybko, na ratunek
Zdarza się tak, że pieniążków mało, a jak już są to mamy wiele wydatków i wtedy odkładamy kupno kosmetyków.... i kończy nam się tusz.
Co wtedy?
Kiedyś odkryłam w zwykłym sklepie z paroma kosmetykami firmy noname takie o to coś :
Tubka z tuszem do rzęs! Jest niezwykle wydajna, starcza na 3 pełne wypełnienie pojemniczka po starym tuszu, a także może posłużysz przy odrobinie zabawy za eyeliner.
Za całe 3.50zł 
Sądzę, że na chwilowe zastępstwo przy braku pieniążków jest to jakieś wyjście.
Rada: przy pierwszym napełnianiu nacisnęłam  mocno tubke w efekcie czego napełniłam cały pojemniczek naprawdę szybko, ale i też wiele wylało się na zewnątrz. Więc trzeba to robić powoli, kontrolując sytuację .

Podsumowując.
Wyszło długo... ale tyle mogłabym gadać o samych tuszach ;D

Miło mi jeśli ktoś dotarł do końca i go to zaciekawiło.
Dziękuje bardzo za uwagę !

I będę również wdzięczna za komentarz, a jeśli macie jakieś propozycję na następny temat to wezmę to na pewno pod uwagę. 

PS. Recenzja, opinia jest tylko i wyłącznie moja osobista. To, że tusz nie sprawdził się u mnie nie znaczy to, że nie sprawdzi się u kogoś innego. A jeśli komuś podoba się odbity tusz do rzęs na powiece to proszę bardzo. Jeśli lubi i chce.